Przyjaciółka natura 9 czerwca 2021
Pamiętam, kiedy pierwszy raz poczułam jak Ziemia się kręci pod moim stopami. Biegłam
przez las na Warmii, była wiosna, a zimą w tym samym lesie widziałam jelenia z wielkim
porożem, stado dzików i sowę. Biegłam nierówną ścieżką, omijałam wystające korzenie
drzew i poczułam, że Ziemia kręci się w moją stronę, pomagając mi biec.
Od tamtego czasu miewam to uczucie kiedy idę, a nawet leżę na trawie. Czasami trwa
kilka sekund, czasami dobre parę minut. Chciałabym zatrzymać je na stałe, ale niestety
ono znika. Nie umiem go zatrzymać. Im bardziej się martwię, mam kiepski dzień, tonę w
czarnej chmurze swoich myśli, tym dalej mi do Ziemi. I czasem idę na spacer specjalnie,
żeby “połączyć się z naturą”, napinam się do niemożliwości, oczekując od siebie, że już
teraz, natychmiast, będę taka uduchowiona i poczuję serce Ziemi i spłynie na mnie spokój,
ale gdzie tam. Im dalej w las, tym gorzej! Wściekam się na siebie, że nie umiem, że
dlaczego mi nie wychodzi.
A potem przychodzi taki moment, jak teraz, siedzę przed komputerem i piszę tekst dla
Jaśminy i dla Ciebie i patrzę na rośliny, widzę w promieniu słońca jak pod reflektorem
mrówki maszerujące po pniu bambusa, cienkie pajęczyny między palmami, słyszę
piszczenie jaszczurek, ćwierkanie ptaków, nagle wiewiórka robi hałas skacząc na liść (nie
udało jej się i zjechała na tyłku w krzaki), patrzę, chłonę i czuję serce Ziemi. Czuję, że
jestem częścią tego niesamowitego kosmosu, malutkim okruszkiem we wszechświecie,
który cały czas się porusza i tętni. Dotykam swojego nadgarstka i czuję pod skórą jak
pulsuje moja krew, jak bije moje serce, w tym samym rytmie co migoczą w słońcu liście.
Wiem, że pewnie już wiele razy słyszałaś o “połączeniu z naturą” i być może to czujesz, a
być może wcale nie. Im dłużej mieszkam w naturze, tym bardziej chce mi się chodzić tylko
boso, pływać nago w jeziorze albo w rzece, wstawać o świcie i patrzeć jak wstaje słońce.
Kiedy mieszkałam jeszcze w Krakowie, moim ulubionym kawałkiem miasta była ścieżka
przez Błonia, jeździłam ją na rowerze w tą i z powrotem i czułam się jakbym jechała przez
łąki gdzieś daleko na wsi. Potrafiłam spędzić tak całe popołudnie. Zabierałam też koc,
jedzenie i komputer i urządzałam sobie biuro pod drzewem w parku Jordana. Aż pani z
toalety parkowej zaproponowała mi abonament… Od kilku lat mieszkam w naturze i w
zasadzie nie wyobrażam sobie powrotu do dużego miasta, ale wspominam z czułością
moje krakowskie życie po krzakach, bo wiem, że wszędzie można znaleźć kawałek natury,
żeby poczuć jak Ziemia kręci się w naszą stronę.
Maria Kula
Ubud, Bali, 2021